Wimbledon: „To, co w Paryżu zadziałało na jego korzyść, tym razem zadziałało na moją korzyść” – mówi Sinner, który mści się na Alcaraz

Światowy lider, zawsze bardzo powściągliwy w swoich celebracjach i słowach, wyraził dumę z tego, że udało mu się otrząsnąć po porażce w finale Rolanda Garrosa na początku czerwca.
Kilka lat temu powiedziałbym, że nie mam szans na wygranie Wimbledonu. Ale z każdym rokiem, kiedy tu grałem, czułem się coraz lepiej. Kiedy byłem młodszy, starałem się rozegrać jak najwięcej meczów, żeby zrozumieć, jak grać na tej nawierzchni. Z każdym rokiem czułem się tu coraz lepiej. W zeszłym roku wygrałem turniej w Halle i czułem się tu bardzo dobrze. Grałem dobry tenis, ale i tak przegrałem w ćwierćfinale. W tym roku było zupełnie inaczej ( przegrałem w drugiej rundzie w Halle ) , ale na korcie czułem się bardzo dobrze. Z każdym meczem poruszałem się coraz lepiej.
Jego emocje były ograniczone„To bardzo emocjonalny tytuł, mimo że nie płaczę. Tylko moi bliscy wiedzą dokładnie, przez co przeszliśmy na boisku i poza nim, i to wcale nie było łatwe. Dawaliśmy z siebie wszystko na każdym treningu, mimo że momentami miałem problemy psychiczne. Dzielenie się tą chwilą z całą rodziną to najwspanialsza rzecz, jaka mogła mi się przydarzyć. W Paryżu była tylko moja mama i to już było niesamowite. Tutaj jest mój tata, brat i cała moja drużyna – nie tylko trenerzy. To niesamowite”.
Pomiń reklamę„Kiedy przegrywasz z kimś kilka razy, trudno sobie z tym poradzić. Ale jednocześnie często czułem, że jestem bardzo blisko. W Pekinie było 7:6 w trzecim secie. Potem, w Rzymie, miałem punkt setowy w pierwszym secie, ale nie potrafiłem go wykorzystać. W Paryżu stało się to, co się stało. Czułem się blisko celu. Nigdy się nie zniechęciłem”.
Jego rywalizacja z Alcarazem„Jestem zadowolony z widowiska, które dajemy. Ostatecznie najważniejsze jest to, żebym osiągnął szczyt swoich możliwości. Nie sądzę, żebym już tam był. W wieku 23 lat nie można być w szczytowej formie. Mam nadzieję, że będę mógł się rozwijać. Ale ważne jest, żeby mieć zawodników takich jak Carlos, bo trzeba ciągle myśleć, znajdować siłę, żeby chodzić na korty treningowe i ciągle pracować. Zawsze go podziwiałem i nawet dziś czuję, że w niektórych kwestiach radzi sobie lepiej ode mnie”.
„Nie uwierzyłbym, nie, bo i tak już trudno jest awansować do późniejszych etapów turniejów Wielkiego Szlema. Nawet jeśli jest się w świetnej formie i ma się najlepsze możliwe przygotowanie, to i tak jest to bardzo trudne. Będąc finalistą Rolanda Garrosa , czułem, że osiągnąłem coś wielkiego. Przyjechać tutaj i wygrać Wimbledon, to niesamowite, prawda?”
Jego dominacja dnia„Różnice są bardzo niewielkie, a marże bardzo niskie. Dziś kilka razy czułem, że miałem szczęście. Wiem, że trafiłem w kilka linii. To, co poszło na jego korzyść w Paryżu, poszło na moją korzyść tym razem.
Na początku czułem, że obaj nie serwowaliśmy dobrze, ale mieliśmy problemy z odbiorem drugiego serwisu. Potem znalazłem dobry rytm przy pierwszym serwisie, szczególnie w drugim i trzecim secie. W czwartym secie miałem momenty, w których serwowałem bardzo dobrze, a potem znowu miałem problemy. Ale to normalne, bo jeśli grasz dwie, trzy czy cztery godziny, nie zawsze możesz grać tak samo.
Pomiń reklamę„Takie rzeczy się zdarzają. Myślę, że to właśnie z tego jestem najbardziej dumny, i to naprawdę nie było łatwe, z pogodzenia się z porażką na Roland Garros; takie rzeczy się zdarzają. Myślę, że o wiele lepiej jest przegrać taki finał Wielkiego Szlema niż dać się zmiażdżyć lub wygrać tylko dwa gemy. Po Roland Garros kontynuowałem pracę i czułem, że mogę grać bardzo dobrze. Dlatego po Roland Garros powiedziałem, że to nie czas na poddawanie się, bo kolejny Wielki Szlem zbliża się wielkimi krokami”.
lefigaro